Biologia jako dziedzina nauki rozwija się w piorunującym tempie. Gdyby porównać ten szaleńczy rozwój do codzienności, biologia jest aktualnie jak auto Formuły 1. Pędzi, korzystając z najnowszych rozwiązań technicznych oraz z niezwykle twórczej myśli wielu badaczy.
Biologia w szkole aż tak nie pędzi, ale powolutku stara się integrować nowe treści. Idzie to jednak bardzo niespiesznie. W podstawie programowej biologii nie tylko nie ma wspomnianych ważnych dla współczesnej biologii metod i treści, jak system CRISPR/Cas9 czy mechanizmy rozprzestrzeniania epidemii i działania szczepionek. Nie pozostawiono także miejsca i przestrzeni czasowej, aby te tematy swobodnie realizować wg pomysłu nauczyciela. A to wielka szkoda, bo przecież na co dzień nadarza się tyle okazji do nadążania za teraźniejszością na naszych lekcjach!
W dodatku często mamy do czynienia z metodą mniej lub bardziej podawczą, którą wymusza przekazanie olbrzymiej ilości materiału. Jednocześnie nie mamy przy tym możliwości łączenia godzin z innymi przedmiotowcami. Podawana w ten sposób wiedza ma dość powierzchowny charakter. Uczniowie w krótkim czasie słyszą masę haseł, część może nawet zapamiętają. Ale w mojej głowie pojawia się wtedy oczywiste pytanie: po co?
Co mi to da, że będę wiedział(a) czy to owad czy pajęczak? Albo czy oddychanie jest formą fotosyntezy czy nie? A może oddychanie beztlenowe to przez skórę? Na miejscu moich uczniów chciałbym wiedzieć, dlaczego uczę się takich dziwnych szczegółów. Zależałoby mi, by mieć świadomość, co mi z tego zostanie. Co mi da taka wiedza bez szerokiego kontekstu, np. ekologicznego.
Z mojego nauczycielskiego doświadczenia mogę powiedzieć, że bez tego kontekstu szybko widać zniechęcenie. Po prostu dzieciom i nastolatkom brak motywacji do poznania tych wszystkich nudnych szczegółów.
Moją metodą jest rozpoczęcie zajęć od podania powodu. Trzeba poszperać w codziennym życiu, w światowych wydarzeniach, odkryciach, potrzebach, medycynie czy w katastrofie klimatycznej, żeby znaleźć choć jeden argument dla sensu danego tematu.
Staram się znaleźć coś zaskakującego, zaciekawiającego, o czym nigdy uczniowie nie pomyśleli. Po minach widzę, że uważniej nadstawiają ucho, bo rozumieją, że może to ich też dotyczy albo kiedyś się przyda. Kto wie?
A Wy, macie jakieś pomysły na to, jak radzić sobie z pytaniem “po co mi biologia”? Spójrzcie w cele kształcenia i treści nauczania. Może podpowiecie innym, jak można wzbudzić pasje uczniów? Zapraszamy na facebookowy profil Szkoły Edukacji, gdzie dzielimy się różnymi dydaktycznymi rozwiązaniami.
Marcin Grynberg – biolog z Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN, założyciel ruchu społecznego Obywatele Nauki, nauczyciel biologii, ekspert w Centrum Nauki im. Kopernika. Entuzjasta nauki obywatelskiej.
POPULARNE ARTYKUŁY